wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 2

       „Ona mnie nie zna” pomyślałem, gdy Susana zapytała mnie o moje imię. Zdziwiłem się trochę.
-Jestem Harry. Harry Styles- odpowiedziałem.
- Miło mi Cię poznać- uśmiechnęła się.- Do zobaczenia, Harry.
                Musiałem przyznać, że dziewczyna byłą ładna. Miała długie, ciemne włosy i brązowe tęczówki. Nie przypominała Jake’a, który nigdy się nie uśmiechał.  W jej oczach dostrzegłem iskierki radości,których tak brakowało w oczach Kuby. Zauważyłem to już półtora roku remu, kiedy go poznaliśmy. Ruszyłem po schodach do kuchni, w której czekały na mnie poważne kłopoty.
-Styles, czy mógłbyś wyjaśnić na co wydałeś100,000 funtów?! Woda sodowa uderza ci do głowy?
-Boże Liam, zejdź ze mnie. Mamy kasę, tak? Ale nie możemy jej wydać, bo ubzdurałeś sobie to oszczędzanie. Zarabiam na siebie i mam ochotę wydać moje pieniądze.
-To nie są TWOJE pieniądze, one są NASZE. Mieliśmy je oszczędzić.
-Tak, wiem, wiem…. Ale ile ty chcesz oszczędzić??Człowieku, możemy wykupić kilka angielskich wiosek…
                Przesadziłem,ale potrzebowałem jakiegoś mocnego argumentu, a ten niewątpliwie taki był.
- Liam- Zayn wtrącił się do rozmowy.- Stało się,trudno… Wreszcie mamy własny samochód! Poza tym Hazza, ma rację. Raz na jakiś czas możemy… „zaszaleć”, jeśli to dobre słowo.
- I ty Brutusie?- Payne popatrzył na bruneta z wyrzutem.
- Daj spokój, nie chcę się kłócić. Przesadzasz z tym oszczędzaniem. Przypomnij mi, kiedy ostatnio kupiliśmy coś dla siebie? Cośdla zabawy, dla rozrywki?
Liam bezradnie rozejrzał się po kuchni. Niall siedział przy stole i jadł, jak zwykle. Louis oglądał TV. Kiedy zauważył wzrok Payne’a, powiedział:
- Na mnie nie patrz. Od dawna wiesz, jakie jest moje zdanie. Weź wyluzuj trochę i ciesz się życiem.
- No jasne! Wszyscy odwróćcie się ode mnie.Wiecie, co? Wydajcie wszystko. Tylko później nie pośćcie mnie o pomoc, bo kasy wam zabraknie.
To powiedziawszy, a raczej wykrzyczawszy, wyszedł z kuchni. Taki właśnie był Liam: rozsądny ( do przesady), oszczędny (do przesady) i nieprzyjmujący słów krytyki (nigdy). Po jego wyjściu, w kuchni zapanowała niezręczna cisza. Pierwszy odezwał się Zayn.
-Cóż za cudowne rozpoczęcie dnia. Kolejna kłótnia.Musimy coś z nim zrobić.
- Brawo, geniuszu. Co ty nie powiesz??-zironizowałem.
- Ale co?- Niall był trochę zagubiony.
- Udowodnić mu, że warto cieszyć się życiem-stwierdził Louis.
-No to postanowione. Dziś w nocy zaszalejemy-oznajmił Malik.
-Chyba o czymś zapomniałeś- wtrąciłem.- Idziemy do Jake’a. Jego siostra przyjechała.
- No tak, tajemnicza Susana- Louis uśmiechnął się.- Royal Academy of Drama Arts, jeżeli dobrze pamiętam?
- Aktoreczka ! Zayn coś dla ciebie- zaśmialiśmy się.
- Spadajcie!- brunet zarumienił się. Nie przepadał za naszymi żartami na temat jego pasji. Uśmiechnąłem się do siebie. Suse była dziewczyną w jego typie. Ładna, a na dodatek wspólne zainteresowania. Szkoda,pomyślałem, może byśmy się dogadali. Niestety za dwa tygodnie w prasie pojawią się plotki na temat „nowej, tajemniczej dziewczyny u boku Zayna Malika.” Cóż Harry, znajdziesz kogoś innego.
- Czyli co? Impreza u Jake’a?- spytał Tomlinson.
- Tak, zrobimy mu niespodziankę. To miało być„zwykłe spotkanie towrzyskie”. Tak przy okazji, kto w dzisiejszych czasach używa takich określeń?- zapytał Zayn.
-Jake- odpowiedzieliśmy chórem.
-Jak impreza, to zakupy- Niall nagle się ożywił.No tak, w końcu chodziło o jedzenie. W ułamku sekundy znalazł się w przedpokoju. – Harry bierz kluczyki od nowego autka i ruszamy na podbój Tesco.
***
- Jake, jakie spotkanie?- krzyknęłam. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę, było jakieś spotkanie powitalne.
- Chłopaki z 1D przyjdą- odpowiedział mój najdroższy braciszek.- Daj spokój, to moi przyjaciele i naprawdę chcieliby cię poznać.
- 1D? A co to jest?
-Suse, masz gorączkę?- Kuba dotknął mojego czoła.-Matko Boska, z 40 stopni jak nic. Nic dziwnego, że majaczy. Kochana siostrzyczko, zdradź mi tę niezwykłą tajemnicę i powiedz jak nazywa się planeta, na której żyjesz? Bo na pewno nie Ziemia.
                Byłam zdezorientowana. Popatrzyłam na Sylwię, w nadziei, że mi pomoże, ale kiedy zobaczyłam jej minę, zrozumiałam, że nie mam na co liczyć.
- Czy ktoś zechce mi wyjaśnić o co chodzi z tym całym „1D”?
-Zespół, bardzo popularny boyband: One Direction.Mówi ci to coś??
-Aaaa… no tak, coś tam o nich słyszałam. Moja przyjaciółka z liceum ma na ich punkcie bzika. Pokazywała mi nawet zdjęcia… O kur… Harry?
- Co z nim?
- Czy jest jakaś szansa, że to całe One Direction mieszka naprzeciwko nas?
- Tak, to całkiem możliwe. Powiem ci więcej, to prawda.
- W takim razie poznałam jednego z członków zespołu, Harry’ego. Właśnie zastanawiałam się dlaczego był zdziwiony, kiedy spytałam go o imię….
- Żartujesz ze mnie??- mój brat był załamany.-Pięknie, super… Siostra menadżera 1D nie zna jego członków…
- Jake, ja nie słucham popu…
- Ty cały czas żyjesz w świecie Pink Floyd i innych staroci??
-Tak się składa, że owszem.
- Sylwia przynieś mi płyty, proszę. Muszę uratować swoją karierę…
- Wywaliliby cię?
- Nie, ale to mnie oczernia.
                Tak więc, resztę popołudnia spędziłam wysłuchując wykładu Kuby, który z olbrzymim zaangażowaniem przekazywał mi całą swoją wiedzę na temat One Direction. W ciągu dwóch godzin znałam ich pięcioletnią historię, poznałam teksty ich piosenek (Kuba chciał mi zrobić sprawdzian ze znajomości ty tekstów, na co ja zareagowałam dość gwałtownie i wylałam mu kawę na koszulę.) Gdyby ktoś mi kazał to zrobi, mogłabym napisać charakterystykę porównawczą członków zespołu.Musiałam zrobić sobie nawet notatki:
Niall: Irlandczyk, z Mulingar, farbowane blond włosy, lubi jeść, potrafi grać na gitarze.
Louis: żartowniś, lubi marchewki, ubiera się w stylu „marynarskim” (sprawdzić co to znaczy), Anglik, z Doncaster, ma dziewczynę Eleanor (już baaaaardzo długo, podobno).
Zayn:  pół Anglik, pół Pakistańczyk, z Bradford, pali, interesuje go aktorstwo
-Zayna polubisz, to facet w twoim typie- skomentował Kuba.
- A skąd ty niby masz wiedzieć, czy nijaki Zayn Malik jest w moim typie?
- Znam cię, znam jego… tyle wystarczy.
Po tej krótkiej wymianie zdań, wróciłam do notowania ( to nie był mój pomysł!)
Liam: Anglik, z Wolverhampton, rozsądny, oszczędny, uporządkowany, ma dziewczynę Danielle ( z którą również jest już bardzo długo).
Harry: Anglik, z Londynu, pogodny, zabawny, miły,czarujący, KRĘCONE WŁOSY ( I LIKE IT )
                Mogłam znieść ten wykład (który był długi i nużący i sprawił, że prze chwilę poczułam się jak w szkole, na powtórce przed sprawdzianem „Wiedza o One Direction”, Jake byłby świetnym nauczycielem, naprawdę), niestety w pewnym momencie zaczęłam się martwić o mojego brata:
- Harry ma metr siedemdzie…
- Zwariowałeś?? Po co mi to do szczęścia? Mam zostać ich krawcową? Trzeba było tak od razu… Kubuś, czy ty przypadkiem nie zachorowałeś na ciężki przypadek… zaraz, jak to było…- zerknęłam do notatki.- A tak: One Direction Infection.
-Hahaha… bardzo śmieszne, ja po prostu chcę żebyś wypadła dobrze.
- Jake, Susana ma rację… Przesadzasz już- wtrąciła Via, chyba ją polubię.
- Dziękuję, a teraz braciszku, jeżeli udzielisz mi swego pozwolenia, udam się pod prysznic i przygotuję się. Muszę przecież dobrze wypaść przed twoimi idolami.
- Jeszcze jedno słowo, a…- czy wspomniałam już,jak bardzo lubię wkurzać mojego brata?
- Wybacz mi, jeżeli cię uraziłam- droczyłam się z nim.- Byłbyś łaskaw wskazać mi drogę ku łazience?
- Dziewczyno, przestań używać tych archaizmów. Nie jesteśmy na herbatce u królowej Anglii. Łazienka jest u góry, naprzeciwko twojego pokoju. Całkowicie twoja, nikt inny nie będzie z niej korzystał.Przynajmniej nikt, kto mieszka tu na stałe.
- Już dobrze, Kubuś. Nie oburzaj się tak.
-Idź już, bo nie zdążysz, albo ja nie wytrzymam nerwowo.
                Zimny prysznic był tym, czego potrzebowałam najbardziej. Siedziałam w łazience około godziny ( tak, Kuba wiedział, co robi dając mi osobną łazienkę.) Kiedy z niej wyszłam uświadomiłam sobie, że zapomniałam o telefonie do mamy. No pięknie, ona mnie zabije. Szybko wybrałam jej numer. Odebrała natychmiast, a ja przez 30minut tłumaczyłam się, dlaczego do niej nie zadzwoniłam wcześniej. Na całe szczęście uratował mnie Jake, który przyszedł oznajmić mi, że chłopcy przybyli.
- Mamo, muszę iść. Jake ma gości.
-Kubuś? Dasz mi go?
- Zadzwonię jutro i z nim pogadasz, ale teraz muszę kończyć, naprawdę. Pa!
                „Dobra Suse. Ruszamy.” Pomyślałam i zeszłam do salonu.
***
                Smak nikotyny drażnił moje gardło. Lubiłem zapach tytoniu, sam nie wiedziałem dlaczego. Stałem na tarasie domu naszego menadżera i próbowałem się rozluźnić.Nie miałem pojęcia, czemu byłem tak spięty. Wydawało mi się, że nie mam się czego bać, ale siostra Jake’a … Przyjaciel opowiadał o niej dużo, zawsze używał samych superlatywów ( najlepsza, najzabawniejsza, najładniejsza dziewczyna itp.) W mojej głowie wytworzył się ideał i nie chciałem, by coś go zniszczyło.Zaciągnąłem się po raz ostatni i zgasiłem papierosa. „Zaynie Maliku, ogarnij się” pomyślałem i wróciłem do salonu. Na sofie przed telewizorem siedział Liam.Był na nas obrażony od rana. Nie zamierzałem go uspokajać, znałem Payne’a dobrze i wiedziałem, że impreza wprawi go w dobry humor. Skierowałem się do kuchni, z której dobiegały głosy Harry’ego I Nialla:
-Oddaj miiiii…- jęczał Horan.
- Spadaj, masz tu jeszcze 20 innych paczek.
- Znowu kłócicie się o jedzenie?- spytałem, kiedy wszedłem do kuchni.- Zlitujcie się.
                Jednak,kiedy chodziło o jedzenie, nikt nie był w stanie powstrzymać Irlandczyka.Rzucił się na biednego Styles’a i zaczął mu wyrywać paczkę z przysmakiem. Był to niezwykle komiczny widok, więc Jake, Via, Louis i ja wybuchliśmy śmiechem.
- Kuba, gdzie jesteś?- usłyszałem głos dziewczyny.Niestety nie zrozumiałem nic, ponieważ powiedziała to po polsku.
- Co tu się dzieje? – spytała (już po angielsku) Susana wchodząc do kuchni.
                Musiałem przyznać Jake’owi rację. Jego siostra była łądna… nawet bardzo. Długie, ciemne włosy spięła w kucyk, a w dużych, brązowych oczach tańczyły iskierki radości.Kiedy zobaczyła chłopaków, którzy tarzali się właśnie po podłodze, uśmiechnęła się szeroko.
- Taka bitwa o paczkę chipsów?- zapytała.
                Gdy Harry usłyszał jej głos, zerwał się na równe nogi. Czy trzeba dodawać, że wysypał przy tej okazji całą zawartość paczki na płytki? Nie, chyba nie.
- Harryyyy ty niezdaro!- krzyknął Niall.
                Susana zaczęła się śmiać. Miała cudowny, perlisty (boże, co to za słowo, muszę wywalić ze swojego słownika kilka beznadziejnych wyrażeń, ale to tu pasuje) i zaraźliwy śmiech. Po kilku sekundach Jake, ja, Lou i Vi dołączyliśmy do niej. Hazza i Nialler patrzyli na nas nie mogąc zrozumieć, co spowodowało ten nagły wybuch wesołości. Ich miny jeszcze bardziej nas rozśmieszyły, więc usiedliśmy na podłodze i (dosłownie) zaczęliśmy się po niej tarzać ze śmiechu przez jakieś 15minut. Kiedy w końcu się opanowaliśmy, co nie było łatwe, ponieważ bohaterowie dnia stali na środku kuchni i przez okrągłe 10 minut wyzywali nas od zdziecinniałych idiotów, Susane przemówiła:
- Przepraszam, ale… -kolejny napad chichotu.-… to było takie zabawne… Tak przy okazji jestem Susana.
- Za co ty przepraszasz?!- oburzył się Louis.- Za to, że Niall i Harry zachowują się jak dzieciaki i biją się o głupią paczkę chipsów? Dziewczyno, każdy dostałby ataku śmiechu na ten widok (nie mówię o sztywnych nudziarzach, którzy śmieją się tylko wtedy, kiedy dostaną 6 w szkole.Przy okazji, jestem Louis.
                Dziewczyna uśmiechnęła się do Tomlinsona, a potem skierowała wzrok na mnie.
- Zayn, a ten tam na podłodze, ten który właśnie wyżera chipsy z brudnych płytek to Niall. No ich niezdarny Lokaty- Harry.
- Lokatego już poznałam- nasze zdziwione spojrzenia przeniosły się na Hazzę, który wyszczerzył zęby w uśmiechu.- A gdzie Liam?
- Widzę, że się podszkoliłaś- zażartował Harry (nie muszę dodawać, że żartu nie zrozumiałem, prawda?)- Payne grzeje dupę w salonie. Udaje, że ogląda TV i leczy swoją urażoną dumę.
- Payne to wszystko słyszy…- krzyknął Daddy Direction i wszedł do kuchni.
- A więc ty jesteś Liam, tak? – spytała, a my wszyscy przytaknęliśmy.- Czy mogę wiedzieć, co uraziło twoją dumę, że teraz musisz ją leczyć?
- Nic, tylko ci kretyni mnie wkurzają, ale nie będę ci się zwierzał, wystarczy, że mój terapeuta musi się ze mną męczyć.
- Coś takiego!- udałem zdziwienie.- Uwaga! Panie i panowie, oto jesteśmy świadkami historycznego wydarzenia. Liam Payne zażartował. Lepiej zapiszmy datę i godzinę, bo taka okazja może się już nie powtórzyć.
                Za te słowa zostałem powalony na ziemię.
- Dobra poddaję się! Nie będę z tobą walczyć!
- Oni tak zawsze?- spytała Susana.
- Zawsze- odpowiedzieliśmy zgodnym chórem, choć nie do końca była to prawda. Przynajmniej, nie ostatnio.
 ^*^
 

Rozdział 1

Szłam ulicami Chrzanowa i patrzyłam na niebieskie niebo. Znałam je doskonale. Nawet w dzień, z zamkniętymi oczami mogłabym powiedzieć gdzie leży Wielki Wóz, Gwiazda Polarna, Pas Oriona… Rozejrzałam się wokoło, przyglądając się miastu mojemu dzieciństwa czułam pewną pustkę. W głębi serca wiedziałam, że już tu nie wrócę. Nie tylko do Chrzanowa… Wyjeżdżałam z Polski. Wiele razy narzekałam na ten kraj. Nienawidziłam otaczającego mnie absurdu, nie potrafiłam znieść, ze żyjemy na takim, a nie innym poziomie, że nasi politycy nie potrafią zapanować nad chaosem, który stworzyli. W tej chwili czułam, że pomimo swoich wad, Polska była moją Ojczyzną, że będę za nią tęsknić. „Suse, uspokój się” skarciłam samą siebie. „Nie czas na rozżalenie, jedziesz do Anglii, spełniasz swoje marzenia.” Co racja, to racja. Zawsze chciałam zamieszkać w Londynie. To miasto miało jakąś tajemniczą moc i przyciągało mnie do siebie z coraz większą siłą. Właśnie rozpoczynałam studia na Royal Academy of Dramatic Art. Pracowałam na to przez 6 lat i byłam dumna, że przyjęli mnie na tę prestiżową uczelnię. Kiedy doszłam do parku, usiadłam na ławce i popatrzyłam na Chrzanów po raz ostatni.
***
                -Dzwoń do mnie jak najczęściej! – powtórzyła mama po raz setny. – I pamiętaj żeby nie zwlekać z telefonem po wylądowaniu. Spakowałam Ci sweter do bagażu podręcznego. Wprawdzie w Polsce jest ciepło, ale w Anglii…
- Mamo spokojnie! – przerwałam jej wykład. – Jestem dorosła i poradzę sobie. Jeśli nie dam rady sama, to Kuba mi pomoże…
- Wiem, Zuziu – wzdrygnęłam się na dźwięk „Zuzi”, nie lubiłam jak tak zdrabniała moje imię, wolałam formę „Suse”. – Po prostu będę tęsknić…
- Ja za tobą też mamo.
- Gdyby ojciec żył…
- Ale nie żyje! Nie mówmy o tym, dobrze? Po prostu, jak nie wytrzymasz tu sama, to do nas przyjedziesz.
- Dobrze.
-Muszę już iść. Pa, mamo. – szybko od niej odeszłam. Nie chciałam żeby zobaczyła łzy, które wezbrały się w moich oczach. Niestety wspomnienia powróciły, a ja nie mogłam powstrzymać się od płaczu…

***

                Dziewczyna, może siedemnastoletnia, wysiada z autobusu i kieruje się do swojego domu. Wchodzi po schodach i dzwoni do drzwi. Zapomniała kluczy, bo to tata odwiózł ją do szkoły w poniedziałek. Typowe. Drzwi otwierają się, a w nich stoi jej brat.
-Jake?!- krzyczy.- Co ty tu robisz?!
- Przyjechałem wczoraj- uśmiecha się Kuba.- Też tęskniłem.
- Rodzice są?
- Jeszcze nie.
                Suse wchodzi do domu, zostawia walizkę przy drzwiach. Z kuchni dochodzi przyjemny zapach. Dziewczyna uświadamia sobie jak bardzo tęskniła za bratem. Idzie do łazienki, bierze szybki prysznic i przebiera się w powyciągany dres. Kiedy wchodzi do jadalni, obiad czeka już na stole.
- Jake, kocham cię, wiesz?
- Mnie się nie da nie kochać- uśmiecha się chłopak.
- 100 punktów za skromność. Jak tam Londyn?
- Genialny, właśnie tak wyobrażałem sobie życie w Anglii. Jedynym minusem są dziewczyny, Polki są ładniejsze.
- Cierp ciało jakżeś chciało. Trzeba było zostać.
- Chyba żartujesz? Angielki dają radę, poza tym jest tam też dużo Polek, a klimaty na Wyspach są duże lepsze niż w Polsce.
- Jeszcze dwa lata i do ciebie dołączę.
                Długo rozmawiają ze sobą. Oboje tęsknili za swoją obecnością. Od zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi. Suse opowiada o liceum, nowych znajomych, swoich marzeniach. On opisuje swoje przygody, Londyn, swój college. O godzinie 18.15 dzwoni telefon stacjonarny. Dziewczyna go odbiera. Uśmiecha się, nie spodziewa się, ze za chwilę usłyszy wiadomość, która zmieni jej życie, życie jej rodziny.
- Halo?
- Dzień dobry- odpowiada obcy głos.- Podkomisarz Paweł Krukowski z tej strony. Czy dodzwoniłem się do domu państwa Strzałka?
- Tak. W czym mogę pomóc?
- Czy rozmawiam z osobą pełnoletnią?
- Nie, rodziców nie ma w domu. Co się stało?- dziewczyna zaczyna się niepokoić.
- Cóż, jakby to powiedzieć…- policjant jest zakłopotany.- Pani ojciec miał wypadek.
-Co?! Co się stało?! Nic mu nie jest? Żyje?
-Proszę pani, pan Michał jechał do domu. Nie naruszył przepisów, nie był winny. Chciał uratować życie dziecku, które bezmyślnie weszło na jezdnię. Niestety nie udało się. Chłopak zginął…
-Proszę pana, czy pan myśli, że w tej chwili zastanawiam się czy to dziecko żyje czy nie? CO Z TATĄ?!
-Przykro mi…
-To niemożliwe!- dziewczynie robi się słabo.- On… Nie...- łzy zaczynają płynąć po jej policzkach.
-Susie, co się stało?- pyta zaniepokojony Jake. Jednak jego siostra nie odpowiada. Upada na podłogę. Kuba podbiega do niej i wyciąga telefon z jej ręki.
-Halo?- Kuba słyszy głos obcego mężczyzny.
-Co pan powiedział mojej siostrze?!- krzyczy do słuchawki.
-Powiedziałem, że Michał Strzałka zginął w wypadku samochodowym. Przykro mi…
                Chłopak rozłącza się. Głośno przełyka ślinę. Rzuca telefonem na kanapę. Upada na kolana i z całej siły wali rękoma po głowie. Czuję, ze ma wilgotne oczy. Nie chce powstrzymywać łez, pozwala im swobodnie popłynąć. Rzuca się po mieszkaniu. Jego wzrok zatrzymuje się na zdjęciu ojca. Jest bezsilny, nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Ściąga zdjęcie ze ściany i krzyczy:
-Dlaczego? Kurwa mać… Dlaczego zawsze musisz wszystko spierdolić?- nie wie dlaczego cały żal, który przez lata powstrzymywał, właśnie teraz wypłynął.- Zawsze musisz nas zostawić! Najpierw miałeś w chuj pracy. Potem ten pierdolony romans! Chciałeś odejść… zostawić nas dla jakiejś dziwki… Uwierzyłem w te twoje „przeprosiny”! A teraz? Teraz rozwaliłeś się! Już nigdy nie wrócisz… Tatusiu… dlaczego? Dlaczego nie żyjesz… Proszę, nie odchodź.
                Kuba nie zauważa, ze Suse odzyskuje przytomność. Patrzy na brata i nie może uwierzyć, że się tak zachowuje. Jest przerażona. Dociera do niej, że słowa policjanta były prawdą.



***

Słowa policjanta były prawdziwe. Ojciec zginął w wypadku samochodowym. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Dopiero po miesiącu wróciłam do szkoły, a potem… potem postanowiłam, że spełnię swoje marzenia. Tata zawsze tego chciał, kiedy byłam mała powtarzał:
- Kochanie, zawsze, bez względu na to, co cię spotka, pamiętaj że marzenia nadadzą sens twojemu życiu.
Nadały. Dzięki nim siedziałam teraz w samolocie.
- Uwaga pasażerowie, zbliżamy się do lądowania, proszę zapiąć pasy!
                Kiedy samolot wylądował, a ja znalazłam się na londyńskim lotnisku, odebrałam swój bagaż i zaczęłam szukać Kuby. Zauważyłam go dopiero po10 minutach. Zmienił się, wydoroślał. Było nie było, miał już 23 lata. Ostatni raz widziałam go na pogrzebie… nie ważne. Obok mojego brata stała łądna dziewczyna. Była dość wysoka, szczupła. Miała rude włosy i zielone (?) oczy.
-Jakie- zaczęłam po angielsku, nie chciałam żeby dziewczyna poczuła się urażona.- Dawno cię nie widziałam. Przy okazji- zwróciłam się do dziewczyny.- Jestem Susana.
-Młoda nie wysilaj się.  Sylvia jest Polką.
-Ach… nie wiedziałam.
-Nie przejmuje się- uśmiechnęła się do mnie.
-To co, idziemy?- spytał Jake.
- Jasne.
Kiedy Sylvia nas wyprzedziła, spytałam mojego braciszka:
-Twoja laska?
                Przytaknął, a ja uderzyłam go w głowę.
-Za co?- oburzył się.
-Za to, że nie powiedziałeś mi o niej, skończony kretynie. Jestem twoją siostrą. Mnie się o takich rzeczach mówi.
-Spadaj, młoda.
- Nie mów tak do mnie- powiedziałam i pokazałam mu język, za co dostałam kuksańca w żebra. Witaj życie!

***
Zatrzymaliśmy się przed dużą willą, która znajdowała się w ekskluzywnej, londyńskiej dzielnicy. Dom był olbrzymi, dokładnie taki, o jakim marzyłam i na jaki nigdy nie będzie mnie stać.
- Jake, mógłbyś łaskawie ruszyć? Jestem trochę zmęczona.
- Gdzie? Do hotelu? A może od razu do Pałacu Buckingham?
-Nie, baranie. Do twojego mieszkania.
-Albo mam przestarzałe informacje, albo właśnie przed nim stoimy.
-Co?
-Wysiadaj z samochodu i nie marudź, leniwcu skończony.
                Byłam w szoku. Po pierwsze: Kuba mieszkał w ekskluzywnej willi, po drugie: znalazł sobie dziewczynę, która (jak mnie łaskawie poinformował) była jego narzeczoną, po trzecie: nasze relacje uległy zmianie, a to mi się nie podobało. Przed śmiercią taty byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, znałam każdy szczegół z jego życia, a teraz? Szkoda mówić…
                Zostałam zaprowadzona do dużego pokoju, w którym znajdował się tylko materac.
-To będzie twój pokój. Jutro pojedziemy po farby i mele. Za tydzień będzie tu raj na ziemi.
                Dziwiło mnie skąd Kuba ma kasę na to wszystko, ale nie spytałam. Podejrzewałam, że dowiem się tego później. Podeszłam do okna i otworzyłam je.  Niestety widok na Londyn zasłaniała olbrzymi, biały dom. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w ścianę. Okno sąsiadów było otwarte, więc doskonale słyszałam miły, męski głos śpiewający jakiś radiowy hit:

„Baby you light up my world like nobody else
The way that you flip your hair gets me overwhelmed
But when you smile at the ground it ain’t hard to tell
You don’t know
You don’t know you’re beautiful
If only you saw what I can see
You’d understand why I want you so desperately
Right now I’m looking at you and I can’t believe
You don’t know
You don’t know you’re beautiful
And that’s what makes you beautiful”

                Znałam piosenkę, ale nie wiedziałam jaki ma tytuł. Rzadko słuchałam popu, wolałam stary rock: The Doors, Pink Floyd… Nie zauważyłam, kiedy głos chłopaka ucichł.
- Ładna ściana, hm?
                Spojrzałam w stronę, z której skierowano do mnie pytanie i ujrzałam przystojnego chłopaka z kręconymi włosami.
- Yy… ja…- zatkało mnie.
- Jesteś siostrą Jake’a? Susana, jeśli dobrze pamiętam.
-Tak- twarz chłopaka była mi znana, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Hazza, chodź ty! Natychmiast!- usłyszałam zirytowany głos, który dobiegał z domy sąsiadów.
-Sorry, muszę iść.
-Czekaj!- zawołałam.- Masz nade mną przewagę!
                Chłopak odwrócił się i popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Znasz moje imię, a ja twojego nie…- wyjaśniłam.
                Przystojniak zrobił wielkie oczy, ale od razu się opanował.
-Jestem Harry. Harry Styles.
^*^
Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Przepraszam, że tak mało 1D, ale obiecuję, że się poprawię ! Czytajcie i komentujcie!

Prolog

- Tatusiu... Czy jest tam ktoś?- pyta mała dziewczynka leżąc na trawie. Mężczyzna patrzy w kierunku wskazywanym przez jego córkę. Gwiazdy... zawsze ją interesowały.
- Tak, kochanie.- uśmiecha się.- Jest tam babcia i dziadek. I wszyscy, którzy kiedykolwiek coś dla ciebie znaczyli, a odeszli.
- I on tam tak siedzią i nic nie robią?
- Nie, obserwują nas i pomagają nam.
- Ale jak??- pyta dziewczynka. Słowa jej ojca bardzo ją zainteresowały.
- Spełniają nasze marzenia.
- Czym są marzenia?- mężczyzna przygląda się dziecku z czułością. Pytanie wydaje się być głupie, ale on wie, że jego córka ma zaledwie 5 lat, a przecież każdy pięciolatek zadaje dziwne pytanie, prawda?
- Są najlepszą częścią naszego życia...
***
Niebo nad Anglią jest bezchmurne. Ośmioletni chłopiec siedzi na balkonie swojego domu i wpatruje się w gwiazdy.
- Nazywam się Zayn Malik- szepcze.- Pewnego dnia będę lśnić blaskiem jaśniejszym od blasku Gwiazdy Polarnej.
Spogląda przez szybę do swojego domu, dobrze wie, co zobaczy. Rodzice znów się kłócą. Zamyka oczy, a po policzkach ciekną mu łzy. Szybko się uspokaja. Przyrzeka sobie, że już nigdy, przenigdy nie popłacze się.
- Jestem Zayn Malik- mówi.- Nie przejmuję się błahostkami, bo jestem ponad wszystko. Będę błyszczeć jak gwiazdy, jak gwiazdy…
Zasypia na balkonie, uśmiecha się przez sen. Wie, że to marzenia są najlepszą częścią jego życia.
***
Londyn nocą zawsze intrygował siedmioletniego Harry’ego Styles’a. Chłopiec stoi i patrzy na miasto. Nie ma prądu, jedynym źródłem światła są gwiazdy. Patrzy na nie i widzi twarz Babci. Babcia odeszła 4 lata temu, mogłoby się wydawać, że jej nie pamięta, ale to nieprawda… Była jego Przyjaciółką, a po śmierci zamieszkała w nim. Harry słyszy Jej szept.
- Pamiętasz kochanie? Gwiazdy to świecące marzenia dzieci, a…
- a marzenia są najlepszą częścią mojego życia.- Harry kończy zdanie, które tyle razy słyszał z ust Babci.
- Tak- uśmiecha się Kobieta. Chłopiec widzi ten uśmiech w gwiazdach 

^*^ 
Więc prolog, mam nadzieję, że wam się spodobał.

Hello everybody!

Witam ponownie starych znajomych :) Witam serdecznie nowych czytelników :) Postanowiłam się tu przenieść z Onetu z przyczyn oczywistych . Opowiadanie, które zaraz przeczytacie to FF o One Direction. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Na początku chcę zaznaczyć, że nie trzymam się ściśle wydarzeń z życie chłopaków. Opisywana przeze mnie historia nigdy się nie zdarzyła, a raczej nigdy się nie wydarzy, ponieważ jej akcja toczy się w przyszłości. Niedalekiej, bo w 2015 roku, ale to wciąż jest przyszłość, nie? Zapraszam, więc was, którzy nie zniechęciliście się przy pierwszym zdaniu tej notki powitalnej w świat, który stworzyłam specjalnie dla was! Miłego czytania ( i komentowania, no bo wypada przecież zostawić po sobie ślad w postaci opinii na temat moich bazgrołów.)